Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/451

Ta strona została przepisana.

na powiedziała mu, że wyszedł przejść się na chwilę po wzgórzach.
Powolne zerwanie między Klaudyuszem a towarzyszami dawnej gromadki wzrosło jeszcze. Każdy z nich skracał i coraz rzadziej oddawał mu rewizyty, coraz więcej czuł się nieswoim wobec tego rażącego malarstwa, każdy odczuwał to tem więcej, im większem było dawne uwielbienie. Gagnière opuścił nawet Paryż i zamieszkał w jednym ze swych domów w Melun, gdzie żył oszczędnie z dochodów, które mu przynosił drugi. Ożeniwszy się nagle poprzednio, ku wielkiemu zdumieniu innych, ze swoją nauczycielką muzyki, starą panną, która mu gry wała Wagnera wieczorami. Mahoudeau wymawiał się pracą, poczynał on bowiem zarabiać cokolwiek pieniędzy, dzięki jakiemuś fabrykantowi artystycznych wyrobów z bronzu, który mu powierzał retuszowanie swoich modeli. Inny znów powód miał Jory, którego nikt nie widywał, odkąd go Matylda trzymała despotycznie w ścisłej klauzurze; żywiła go do przesytu przysmaczkami, ogłupiała go praktykami rozkoszy, obsypywała go tem wszystkiem, co lubił, do tego stopnia, że dawny szlifibruk, skąpiec, który po rogach ulic szukał rozkoszy, aby ich nieopłacać, przywiązał się do domu, jak pies wierny, oddał jej klucze od swojej kasy, miewając zaledwie za co kupić cygaro, w takie dni tylko, w które raczyła mu dać franka; opowiadano sobie nawet, że