Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/512

Ta strona została przepisana.

ło już brzęk milionów w jego przedsionku, urządzał u siebie wystawy, stał po nad galeryami, oczekiwał w maju przybycia amatorów amerykańskich, którym sprzedawał po pięćdziesiąt tysięcy franków to, co nabył za dziesięć i wiódł prawdziwie książęce życie, żona, dzieci, interesa, konie, dobra w Pikardyi, wielkie polowania! Pierwsze jego miliony pochodziły ze zwyżki na zmarłyoh sławach, nieuznawanych za życia, jak Delacroix, Millet, Rousseau; na skutek czego nabył w końcu pogardy dla wszelkiego dzieła, podpisanego nazwiskiem malarza, walczącego jeszcze o sławę. Mimo to, obiegały już głuche a nieszczególne wieści. Ponieważ liczba rozgłośnych płócien była ograniczoną, liczba zaś amatorów wzróść nie mogła, nadchodził czas, w którym interesa stawały się trudniejsze. Mówiono coś o syndykacie, o porozumieniu się z bankierami, celem utrzymania cen wysokich; urządzano już w sali Drouot wybiegi, fikcyjne sprzedaże, sam kupiec odkupywał niejednokrotnie bardzo drogo sprzedane na pozór obrazy; i bankructwo było u kresu tych giełdowych operacyj, upadek pośród tych kłamstw ażyoterskich.
— Dzień dobry, kochany mistrzu — ozwał się Naudet, który podszedł był do nich. — Cóż i pan przychodzisz, jak wszyscy, zachwycać się moim Fagerollem.
Zachowanie jego względem Bongranda nie miało już owej schlebiającej i pełnej uszanowa-