Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/545

Ta strona została przepisana.
XI.

Od następnego dnia zaraz, Klaudyusz zabrał się napowrót do pracy i szły tak dnie za dniami i przeszło lato całe w ciężkim jakimś, dławiącym spokoju. Znalazł sobie robotę, przynoszącą mu nieco korzyści, drobne obrazki kwiatowe, wykonywane na zamówienie do Anglii, których cena wystarczała mu na chleb powszedni. Wszystek czas wolny za to poświęcał znów bezpodzielnie swemu wielkiemu obrazowi: tylko że praca nad nim nie wywoływała już u niego, jak dawniej, wybuchów gniewu namiętnych; zdało się, że był już zrezygnowany zupełnie na wieczną pracę, twarz miał spokojną przy niej, pracował z niesłychaną pilnością, bez nadziei. Ale w oczach pozostał mu szał jakiś, obłęd od dnia owej wystawy, i wszelkie zamierało w nich światło, ilekroć patrzał na chybione dzieło swego całego życia.
W tymże czasie i Sandoza dotknął wielki smutek. Matka jego umarła i fakt ten zmienił całą dotychczasową jego egzystencyę, tę egzystencyę we troje, tak serdeczną, do której prócz szczupłej