Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/573

Ta strona została przepisana.

niem potraw, utrzymywała dom zawsze na stopie starannej kuchni, powodowana w tem uczuciem dla męża, którego jedynym występkiem było smakoszostwo. Chodziła z kucharką na targ do hali, zachodziła po wszystko osobiście do dostawców. Oboje państwo lubowali się w różnych gastronomicznych osobliwościach, sprowadzanych z różnych stron świata. Na ten raz zdecydowano się na rosół, ryby pieczone na ruszcie, polędwicę z grzybami, jarzyny na sposób włoski, jarząbki rossyjskie, sałatę truflową, nie licząc już kawioru i różnych przystawek, podać się mających na początku; w końcu miały przyjść lody owocowe, ser jakiś węgierski, szmaragdowego koloru, owoce i ciasta. Wina do stołu podać miano: zwykłe bordeaux, stare w karafkach, chambertyn do pieczeni i musujące mozelskie przy deserze, zamiast szampańskiego, które uznawano za zbyt pospolite.
Od siódmej wieczorem Sandoz, i Henryka oczekiwali na zaproszonych gości, on w zwykłym żakiecie, ona elegancko ubrana, w czarnej, z gładkiego atłasu, sukni. Przychodziło się do nich zazwyczaj w surdutach, swobodnie. Salon, którego urządzenie wykończali po trochu, zastawiony był różnemi starożytnemi meblami, staremi gobelinami, drobiazgami i gracikami wszelkich stuleci i wszystkich ludów, które coraz wyższą falą zalewały dziś już ich mieszkanie, początek dał im ów stary wazon z Rouen, który