Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/80

Ta strona została przepisana.

robić sobie na kawałek chleba.... Ja, zdycham z tego....
Jedna z poduszek zsunęła się na ziemię, podjął ją nogami.
— Mimo to jednak mam szczęście. Tylu jest kolegów, którzy pragną otrzymać jakieś miejsce i nic nie mogą uzyskać! Onegdaj odkryłem architekta, który pracuje dla wielkiego przedsiębiorcy, o! trudno mieć wyobrażenie o architekcie tak bajecznej ignorancyi: prawdziwy ciura, niezdolny do dania sobie rady z prostem skopiowaniem planu — i daje mi dwadzieścia pięć susów za godzinę a za to stawiam mu domy... Ładny to jednak kawałek grosza przynosi, matka dała mi do zrozumienia, że jest w okropnej potrzebie. Biedna matka, ileż ja mam jej oddać pieniędzy!
Ponieważ Dubuche widocznie mówił dla siebie, przeżuwając codzienną swą myśl, bezustanne zajęcie, zrobienia jak najprędzej majątku, Sandoz nie zadawał sobie nawet kłopotu słuchania. Otworzył okienko i usiadł przy niem, zmęczony w końcu wreszcie, panującem w pracowni gorącem. Nagle przerwał architektowi.
— Powiedzno, czy przyjdziesz we czwartek na obiad?... Będą wszyscy, Fagerolles, Mahoudeau, Jory, Gagnière.
Co czwartek zgromadzała się u Sandoza cała banda, koledzy z Plassans i inni, z którymi zapoznano się w Paryżu, wszyscy rewolucyoniści,