Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/183

Ta strona została skorygowana.

twarzyczka jej stawała się różowszą, Rozalia utrzymywała, że rozkwita w oczach.
Czasami jednak, ku wieczorowi, Helena zapominała się. Od choroby córki była poważną, trochę bladą, a na czole miała wielką zmarszczkę, której nie było wprzódy. Joanna dostrzegłszy jedną z tych chwil zmęczenia, jedną z tych godzin pustych, rozpaczliwych, sama czuła się bardzo nieszczęśliwą, a w sercu powstawał nieokreślony wyrzut. Cicho, nic nie mówiąc, wieszała się jej na szyi. Potem pytała łagodnie:
— Szczęśliwa jesteś, mateczko?
Helenę przechodził dreszcz. Pośpiesznie odpowiadała!
— Ależ tak, moja kochanko.
Dziecię nalegało jeszcze.
— Szczęśliwa jesteś, szczęśliwa?... Z pewnością?
— Z największą pewnością... Dla czegóż miałabym być nieszczęśliwą?
Joanna ściskała ją wówczas mocno małemi rączkami swemi, jak gdyby wynagradzając jej to. Będzie ją kochała tak mocno, tak mocno, mówiła, że w całym Paryżu nie znajdzie się ani jedna matka równie szczęśliwa.