czenia półtora miljona i ogromnej klienteli. — Jest to zresztą człowiek bardzo zdolny, dodał pośpiesznie doktór Bodin, i bardzo mi będzie przyjemnie naradzić się z nim co do zdrowia mojej małej przyjaciółki, Joanny.
Około trzeciej godziny Helena z córką zeszły na ulicę Vineuse, i uszedłszy kroków kilka, zadzwoniły do sąsiedniego domu. Obie były jeszcze w ciężkiej żałobie. Służący we fraku i białej krawatce otworzył im. Helena poznała wielki przysionek, ozdobiony portyerami ze wschodniej materyi; mnóstwo kwiatów na prawo i na lewo stało w skrzyniach. Weszły do małego pokoju, mającego obicia i meble koloru rezedy. Służący stanął i czekał. Helena powiedziała mu nazwisko swoje.
— Pani Grandjean.
Służący otworzył drzwi do bardzo wspaniałego salonu, żółto z czarnem, i usuwając się powtórzył:
— Pani Grandjean.
Helena, stanąwszy już na progu, chciała cofnąć się W salonie koło komina spostrzegła młodą damę, siedzącą na wązkiej kanapce, którą całkowicie zajmowała swą szeroko rozłożoną suknią. Naprzeciw niej siedziała niemłoda osoba w kapeluszu i w szalu.
— Przepraszam rzekła Helena — chciałam się widzieć z doktorem Deberle.
I wzięła za rękę Joannę, którą była puściła naprzód. Zadziwiła się i zażenowała, że tak wpadła do nieznajomej sobie osoby. Dla czego nie zapytała się o doktora? Wiedziała przecie, że jest żonaty.
Pani Deberle głosem szybkim i ostrym kończyła właśnie opowiadanie swoje:
— Cudowne to, cudowne!... Umiera tak naturalnie. Chwyta się za piersi, odrzuca głowę i cała zielenieje. Trzeba ją widzieć, wierz mi panno Aurelio...
Ujrzawszy Helenę, powstała z wielkim szelestem sukni, zbliżyła się do drzwi i rzekła bardzo uprzejmie:
Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/19
Ta strona została skorygowana.