ją jako mierną inteligencyę i charakter miły z odrobiną egoizmu, co powinien był chronić ją od upadku. I jeszcze z takim Malignon‘em! Nagle przypomniały się jej wieczory, spędzane w ogrodzie, Julia uśmiechnięta i szczęśliwa przy pocałunku, którym mąż dotykał jej włosów. Kochali się jednak. Przy tych myślach Helena doznawała uczucia niepojętego dla siebie, czuła gniew wielki do Julii, jakgdyby ta osobiście ją samą oszukiwała. Upokarzało ją to za Henryka a zarazem wściekła zazdrość przejmowała; wzburzenie, którego doznawała, tak wyraźnie malowało się na jej twarzy, że panna Aurelia spytała:
— Co pani jest.. Pani słaba?
Stara panna, widząc ją samą, usiadła przy niej Okazywała jej wielką przyjaźń, ujęta grzecznością, z jaką ta tak piękna a tak poważna kobieta słuchała jej ploteczek.
Ale Helena nic nie odpowiedziała. Potrzebowała widzieć Henryka, potrzebowała widzieć natychmiast, co robi jak wygląda. Podniosła się, oczami poszukała go w salonie i nakoniec znalazła. Rozmawiał stojąc przed wielkim bladym mężczyzną; miał minę spokojną, zadowolnioną, zlekka uśmiechniętą. Przez chwilę patrzała na niego. Uczuła wreszcie rodzaj politowania, w którem postać jego malała trochę; kochała go jednak więcej jeszcze, niż wprzódy, miłość połączyła się z chęcią zaopiekowania się nim. Zdawało się jej, że powinna mu wynagrodzić utracone szczęście; myśl ta wszakże niejasno jeszcze rysowała się w jej umyśle.
— O, tak! — szeptała panna Aurelia — to będzie wesołe, jeżeli siostra pani Guiraud ma śpiewać... Po raz dziesiąty już słyszę „Turkawki,“ Nie śpiewa nic więcej tej zimy... Wiesz pani, że się rozstała z mężem. Patrz pani na tego bruneta tam, przy drzwiach. Są z sobą jak najlepiej. Julia musi go przyjmować, inaczej ona nie byłaby...
— Ah! — rzekła Helena.
Pani Deberle szybko chodziła od grupy do grupy, prosząc, by się uciszono, bo siostra pani Guiraud ma śpiewać.
Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/215
Ta strona została skorygowana.