spojrzeniem zapamiętała najmniejsze szczegóły, aż do miejsca, na którem krzesła stały, aż do fałd, w które się firanki u łóżka zaginały, i zawsze za nimi widziała szereg owych małych pokoików brudnych, pustych, opuszczonych; a obraz ten, te ściany popękane, ukryte pod pucułowatymi amorkami, wzbudzały w niej gniew, połączony ze wstrętem.
— A tak! pani — zawołała Rozalia, która czatowała na nią na wschodach, dobry to będzie obiad! Od pół godziny już wszystko się pali!
U stołu, Joanna zasypała matkę pytaniami. Gdzie była? co robiła? Odbierając na to krótkie odpowiedzi jedynie, zaczęła sama bawić się w obiad. Na krześle przy sobie usadowiła lalkę swą. Po bratersku dzieliła się z nią deserem;
— Nadewszystko, panienko, proszę jeść czysto... Obetrzyjże się... O, mały brudasku, nie umiesz nawet założyć sobie serwety... No, tak, to ładnie... Masz biszkopcik. Co mówisz? Chcesz do niego konfitur?... Prawda! tak będzie smaczniejszy... Daj, niech ci obiorę twoje jabłko...
I część przeznaczoną lalce kładała na krześle. Ale kiedy wypróżniła swój talerz, zabierała wówczas z kolei łakocie, ofiarowane lalce i jadła je, mówiąc wciąż w imieniu tej ostatniej.
— O! doskonałe!... Nigdy nie jadłam tak dobrych konfitur. Gdzie pani kupuje te konfitury? Powiem memu mężowi by mi przyniósł słoik takich... Czy z ogrodu pani te jabłka?
Usnęła, bawiąc się, i z lalką na rękach leżała na krześle. Od rana zabawa trwała bez przerwy. Małe jej nóżki ustały już, zmęczenie pozbawiło nareszcie wszelkiego uczucia; śpiąca śmiała się jeszcze, musiało się jej śnić, że się bawiła. Matka położyła ją nieruchomą, bezwładną, zajęta zapewne wielką zabawą jakąś z aniołami.
Helena sama pozostała w pokoju. Zamknęła się i okropny wieczór spędziła przy wygasłym ogniu. Wola wymykała się jej; myśli, do których się przyznać nie śmiała, głucho pracowały w jej głowie. Była to jakby jakaś druga
Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/237
Ta strona została skorygowana.