— O! mamo, bądź dobra, umieścić tą kobietę w szpitalu.
— Ale z pewnością! — rzekła Helena, co raz bardziej wzruszona. — Pomówię z doktorem jak tylko będę mogła, sam poczyń potrzebne kroki... Proszę o nazwisko i adres, panie Rambaud.
Pan Rambaud zrobił notatkę na stoliku. Potem wstając rzekł.
— Teraz jest trzydzieści pięć minut na trzecią. Możebyś pani mogła znaleść już doktora w domu.
Helena powstała także popatrzyła na zegar i podskoczyła prawie z przerażenia. Tak było w istocie, trzydzieści pięć minut na trzecią. Zaczęła się jąkać, tłumaczyć, że doktór musiał już wyjść z wizytami. Oczy jej nie schodziły z zegara. Tymczasem pan Rambaud, stojąc z kapeluszem w ręku, zatrzymywał ją, na nowo rozpowiadając historyę biedaków. Nieszczęśliwi wszystko sprzedali, piecyk swój nawet; całą zimę dnie i noce spędzali bez ognia.. W końcu grudnia cztery dni nic nie jedli. Helena wykrzyknęła boleśnie. Wskazówki posunęły się o pięć minut dalej Pan Rambaud jeszcze dwie minuty zabawił.
— A więc rzekł nareszcie — liczę na panią —
I pochylił się dla ucałowania Joanny:
— Do widzenia, moja droga.
— Do widzenia.. Bądź spokojny, mama nie zapomni, ja będę przypominała jej.
Kiedy Helena wróciła z przedpokoju, dokąd była przeprowadziła pana Rambaud, zegar wskazywał trzy kwadranse. Za kwadrans wszystko się skończy. Nieruchomie stojąc przed kominem, żywo wyobraziła sobie scenę, która miała się tam odegrać: Julia była w różowym pokoju, Henryk wchodził i znajdował ją. Znała pokój, z przerażającą dokładnością odtwarzała sobie wszystkie szczegóły jego. Poruszona bolesną historyą pana Rambaud, uczuła wielki dreszcz, co ją przebiegł od stóp do głowy. I w sercu jej podniósł się
Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/250
Ta strona została skorygowana.