Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/269

Ta strona została skorygowana.

którą, tak pamiętała wyrządzano jej. Potem miała wróbla, ten zdechł, znalazła go nieżywego w klatce; to dwa. Nie liczyła już zabawek, które psuły się dla tego, by jej zrobić przykrość, nie rachowała rozmaitych niesprawiedliwości, nad któremi wiele cierpiała, bo była jeszcze bardzo niemądra. Jedna lalka szczególnie, nie większa od dłoni, przyprowadziła ją była do rozpaczy, dając sobie stłuc głowę; kochała ją tyle, że ukradkiem pochowała w kąciku ogrodu: później, nie mogąc się oprzeć chęci widzenia jej odkopała ją i zachorowała ze strachu, znalazłszy tak czarną i brzydką. Zawsze inni przestawiali ją pierwsi kochać. Znikali, odchodzili; dość że to zawsze pochodziło z ich winy. I dla czego tak? Ona nie zmieniała się nigdy. Kiedy kochała kogo, to już całe życie. Nie pojmowała opuszczenia. Było to coś tak ogromnego, że nie mogło się zmieścić w jej serduszku; rozsadzało je. Dreszcz ją przechodził na te bezładne myśl?, które budziły się w niej powoli. Rozstawano się, każdy szedł w swoją stronę, nie widywano się, nie kochano się i już. Z oczami, utkwionemi w Paryżu ogromny i melancholilyny, stała tak zlodowaciała przed temi srogościami życia, które dwunastoletnia jej namiętność odgadywała.
Oddech jej zamglił jeszcze szybę. Ręką starła wilgoć, która przeszkadzała jej patrzeć. Zdala pomniki, opłukane deszczem, połyskiwały jak lustra. Za ogonem chmury, która zasłaniała jeszcze miasto, ukazywał się już biały promień słońca, niektóre zakątki nieba zabierały się do uśmiechu. Joanna spojrzała na dół; na wybrzeżach i pochyłościach Trocadero, ulice wracały do życia, po gwałtownym deszczu. Dorożki przesuwały się powoli: na pustych jeszcze milczących drogach omnibusy głośniej niż zwykle turkotały. Parasole zamykały się, przechodnie, którzy się byli schronili pod drzewa, ośmielali przejść z jednego chodnika na drugi; kałuże wody spływały do rynsztoków. Joanna z szczególnem zajęciem przypatrywała się jakiejś damie i małej dziewczynce; obie bardzo ładnie ubrane stały pod namiotem