jej, że szary jakiś mur stanął przed nią. Ale bardzo lubili deszcz; wróciła, oparła się na oknie, wyciągnęła ręce i patrzała jak wielkie, zimne krople padały na nią. Bawiło ją to, zmokła, aż po rękawy. Lalkę musiała głowa boleć, tak jak i ją. Posadziła ją konno na pręcie, plecami opartą o ścianę. I widząc jak woda bryzgała na nią, myślała, że przynosi to jej ulgę. Lalka wiecznie uśmiechnięta, z wyszczerzonymi ząbkami, sztywnie siedziała; z jednego jej ramienia woda, pływała, a wiatr podnosił koszulę. Biedne jej ciało, z którego otrębie wysypały się, trzęsło się niby od chłodu.
Dla czego matka nie wzięła jej? Woda która spływała jej po rękach, nową przyniosła pokusę, chęć wyjścia. I znowu przez zasłonę ulewy widziała małą dziewczynkę, toczącą obręcz po chodniku. Ta przecież wyszła z matką swą.
I obie zdawały się być tak zadowolnione. To dowodziło, że brano z sobą małe dziewczynki, chociaż deszcz padał. Trzeba było tylko chcieć. Dla czego nie chciano? I znowu przyszedł jej na myśl rudy jej kot, który z ogonem do góry poszedł sobie po dachach naprzeciwko; potem znowu ten głupi wróbel, którego próbowała była nakarmić, kiedy zdechł, a ten udawał, że nie rozumie jej. Historye te wciąż się jej przytrafiały, kochano ją za mało. Oh! byłaby się ubrała w dwie minuty; ubierała się prędko, jeżeli chciała; Rozalia, zapinała buciki, potem paltot, kapelusz, i koniec. Matka jej przecie mogła poczekać na nią minut parę. Kiedy szła do przyjaciół swoich, nie potrącała tak rzeczy; kiedy była w lasku Bulońskim, chodziła powoli, trzymając ją za rękę i zatrzymywała się przy każdym sklepie na ulicy Passy. I Joanna nie mogła odgadnąć, nie mogła pojąć tego, co się dzisiaj stało; czarne jej brwi ściągały się, a delikatne rysy nabierały wyrazu owej zazdrosnej surowości, który czynił twarzyczkę jej podobną do twarzy starej złośliwej panny. Niewyraźnie czuła, że matka jej była gdzieś tam, gdzie dzieci nie chodzą. Nie zabrano jej, bo się przed nią ukrywano. Na tę myśl serce jej ściskało się niewypowiedzianym smutkiem; wszystko ją bolało
Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/271
Ta strona została skorygowana.