Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/305

Ta strona została skorygowana.

I podczas kiedy Julja mówiła o okolicach, które zwiedzać będą, oni spojrzeniem mówili sobie, że tam się kochać będą, i tam jeszcze, i wszędzie gdzie będą razem. Tymczasem pan Rambaud; który powoli umilkł zdjęty smutkiem; jakimś, spostrzegł, że Joanna cierpi.
— Niedobrze ci, kochanko? — spytał półgłosem.
— Och tak, bardzo mi źle. Odprowaźd mię proszę cię.
— Trzeba uprzedzić mamę.
— Nie, nie, mama jest zajęta, nie ma czasu... Odprowadź mię, odprowadź.
Wziął ją na ręce i rzekł Helenie, że dziecko zmęczone trochę. Prosiła go, by zaczekał na nią na górze, zaraz przyjdzie za nimi. Na drugiem piętrze zatrzymał się; mała, chociaż bardzo lekka, wyślizgała mu się z rąk. Oparła główkę na jego ramieniu, i tak smutnie patrzyli na siebie. Żaden szmer nie przerywał zimnej ciszy schodów. On szepnął.
— Rada jesteś, nieprawdaż, że pojedziesz do Włoch?
Ale dziewczynka wybuchła płaczem jąkając, że nie chce że woli umrzeć w swoim pokoju, i nie pojedzie, zachoruje czuje to dobrze. Nigdzie, nigdzie już nie pojedzie. Można oddać trzewiczki jej, ubogim. Nakoniec, przez łzy rzekła do niego po cichu:
— Pamiętasz, coś mię prosił pewnego wieczora!
— Cóż takiego moja pieszczotko?
— Żebyś pozostał na zawsze z mamą; zawsze, zawsze. A więc, jeżeli chcesz jeszcze, to i ja chcę także.
Łzy zabłysły w oczach pana Rambaud. Ucałował ją czule, a ona dodała jeszcze ciszej.
— Może się gniewasz, że ja wówczas byłam taka zła. Bo to widzisz, ja nie wiedziałam... Ale ja ciebie chcę. Och! zaraz powiedz! zaraz... Ja ciebie kocham więcej jak tamtego...
Na dole, w pawilonie, Helena znowu się zapomniała. Zawsze jeszcze mówiono o podróży. Ona czuła gwałtowną potrzebę wynurzenia serca, wypowiedzenia przed Henrykiem, jak bardzo była szczęśliwa. W chwili kiedy Julja z Pauliną