Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/36

Ta strona została skorygowana.

I pomimo bólu, bystremi oczami śledziła wszystkie ruchy Heleny, która szukała czegoś w kieszeni swojej. Kiedy ta nareszcie położyła na stole sztukę dziesięciofrankową, matka Fetu zaczęła jeszcze mocniej stękać, usiłując usiąść. Mocując się z sobą, wyciągnęła rękę; pieniądz znikł a ona powtarzała wciąż:
— Mój Boże! znowu paroksyzm. Nie, już nie wytrzymam... Bóg ci to odda, moja dobra pani. Powiem mu, żeby oddał... Bo to widzi pani, strzyka mię po całem ciele.. Ksiądz obiecał mi, że pani przyjdzie. Pani jedna tylko mi robi, jak się należy. Kupię trochę mięsa... Otóż macie! ból przeskoczył do bioder. Pozwól mi pani, nie mogę już, nie mogę...
Chciała obrócić się. Helena zdjęła rękawiczki, podniosła ją jak mogła najlżej i położyła znowu. Kiedy tak nachylona była nad nią, drzwi się otworzyły, i doktór Deberle wszedł; spostrzegłszy go, tak się zadziwiała, że rumieniec okrył jej policzki. A więc i on oddawał wizyty, o których nie mówił?
— To pan doktór — wyjąkała stara. Wszyscy jesteście bardzo dobrzy, niech was wszystkich Bóg wynagrodzi!
Doktór z daleka ukłonił się Helenie. Od chwili jak wszedł, matka Fetu nie tak mocno jęczała. Z cicha tylko piszcząc, wciąż stękała jak chore dziecię. Poznała natychmiast że doktór i dobra pani znali się z sobą, i nie spuszczała ich z oka, z kolei spoglądając na oboje, a głucha praca domysłów kryła się w tysiącznych zmarszczkach jej twarzy Doktór zadał kilka pytań, opukał prawy bok. Potem, obracając się do Heleny, która usiadła znowu — szepnął:
— Są to kolki wątrobowe. Za dni kilka przyjdzie do siebie.
I oddarłszy kartkę z pugilaresu swego, napisał na niej słów kilka. Poczem oddając to matce Fetu — rzekł:
— Każesz to zanieść do aptekarza na ulicy Passy i co dwie godziny będziesz brała łyżeczkę lekarstwa, które ci dadzą: