Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/47

Ta strona została skorygowana.

Deberle. — Ale zobaczy pani w czerwcu, to będzie prawdziwe gniazdeczko. Drzewa zasłaniają nas przed sąsiadami — i ich ciekawością, i jesteśmy już wtenczas zupełnie u siebie.
Tu przerwała sobie mowę — wołając:
— Lucyanie, nie ruszaj kurka!
Chłopczyna, grając rolę gospodarza, oprowadzał Joannę po ogrodzie, i stanęli właśnie przed gankiem, gdzie był zbiornik wody; Lucyan pokręcił kurek, nadstawiając buciki swoje pod wodę. Zabawkę tę lubił nadzwyczajnie. Joanna bardzo poważnie patrzała, jak sobie moczył nogi.
— Poczekaj — rzekła Paulina wstając — ja go przyprowadzę do porządku.
Julja zatrzymała ją.
— Nie, nie, z ciebie to jeszcze gorszy trzpiot jak z niego. Onegdaj, mógłby kto pomyśleć, żeście się wykąpali oboje.. Dziwna rzecz, żeby tak dorosła dziewczyna nie mogła usiedzieć dwóch minut spokojnie..
I obracając się znowu — zawołała:
— Słyszysz, Lucyanie, zamknij kurek natychmiast!
Chłopiec przestraszony chciał usłuchać. Ale więcej jeszcze pokręcił kurek; woda trysnęła silnie i z takim szumem, że do reszty stracił głowę Cofnął się, obryzgany aż po ramiona.
— Zamknij kurek natychmiast! — powtarzała matka której krew zarumieniła policzki.
Joanna, niema dotychczas, zbliżyła się ostrożnie; Lucyan wybuchł płaczem, patrząc na tę nieznośną wodę, której się bał i której nie umiał zatrzymać. Dziewczynka ocisnęła spódniczkę koło nóg, wyciągnęła nagie rączki, by nie zamoczyć rękawów, i zamknęła kurek tak, że ani jedna kropla wody nie padła na nią. Potop ustał nagle. Lucyan, zadziwiony i przejęty szacunkiem, połknął łzy i wielkie swe oczy podniósł na panienkę.
— Naprawdę, to dziecko doprowadza mię do gniewu