Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/93

Ta strona została skorygowana.

Od chwili już słuchał z natężeniom, musiał pochwycić słów kilka, które dochodziły z sąsiedniego pokoju, biedne ręce jego trzęsły się coraz bardziej, a język się plątał, że połykał połowę słów, które mówił.
Helena, która się nie mogła uspokoić, wróciła do rozmowy.
— Wyjść za mąż i za kogo? — nagle spytała księdze kładąc robotę na stole. — Macie kogoś na myśli nieprawdaż?
Ksiądz Jouve powstał był i zwolna chodził po pokoju. Nie zatrzymując się, zrobił głową znak twierdzący.
— A więc! proszę mi wymienić osobę — rzekła.
Na chwilę stanął przed nią i potem lekko wzruszył ramionami i szepnął:
— Po co! — odmawiasz przecie?
— Mniejsza o to, chcę wiedzieć; nie mogę nic postanowić, jeżeli nie będę wiedziała.
Nie odpowiedział zaraz, i stojąc przed nią, patrzał na nią tylko. Smutny trochę uśmiech przemknął mu po ustach.. Prawie po cichu rzekł:
— Jakto! nie domyśliłaś się?
Nie, nie domyśliła się. — Pytała i dziwiła się. Ksiądz ruchem głowy wskazywał tylko na salę jadajną.
— On?!... — zawołała, tłumiąc głos.
I zamyśliła się. Nie zaprzeczała już teraz gwałtownie. Na twarzy jej tylko był wyraz zadziwienia i troski. Długo siedziała zamyślona z oczami spuszczonemi. Nie, z pewnością, nigdyby nie była odgadła; a jednak żadnego zarzutu już teraz zrobić nie mogła. Pan Rambaud był jedynym człowiekiem, w którego rękę złożyłaby uczciwie i bez żadnej obawy dłoń swoją. Znała dobroć jego i nie śmiała się wcale z mieszczańskiej jego niezgrabności. Pomimo jednak wielkiej przyjaźni, jaką dla niego czuła, sama myśl, że ją kocha, przeszywała ją mrozem.
Tymczasem ksiądz znowu zaczął chodzić po pokoju;