rze... Ujrzysz w Lourdes rzeczy nadzwyczajne; sam widok zamodlonego tłumu wzruszy cię do łez... Jakże wobec tych cudów i spływającej ku nam łaski nie oddać się całkowicie w ręce Boskie! Jedyne to pocieszenie i uzdrowienie cierpiących!
Jechał do Lourdes, towarzysząc tam chorej pragnącej doświadczenia łaski. Pokazał Piotrowi oddział wagonu pierwszej klasy, na którego drzwiczkach widniała karta z napisem: Monsieur l’abbé Judaine réservé. I pochyliwszy się nieco, dodał ciszej:
— Towarzyszę pani Dieulafay, żonie bogatego bankiera. Zamek do nich należący leży w mojej parafii. Od chwili, gdy się dowiedzieli, jakiego cudu doznałem z mojemi oczami, nie przestali mnie prosić, abym koniecznie towarzyszył im w pielgrzymce do Lourdes, spodziewając się, ze moje modlitwy coś będą w tym razie znaczyły. Obiecałem wstawić się za nieszczęśliwą chorą. Już niejedną mszę świętą odprawiłem na jej intencję. O, modlić się będę gorąco, by uzdrowioną została... Patrz! ot tam na ziemi, to ona. Chciała koniecznie, by ją wyniesiono z wagonu, chociaż to trudność niemała, ciężko zwłaszcza będzie wnieść ją napowrót.
Piotr spojrzał we wskazanym kierunku i ujrzał młodą kobietę o niezwykle pięknej twarzy i zachwycających oczach, spoczywającą w rodzaju podłużnej skrzyni. Owal jej twarzy był niesły-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.