bóli udręczona pani Vêtu, też głos zabrała, mówiąc z trudnością, mając język od cierpień zdrętwiały:
— Antonina Thardivail miała żołądek szarpany rakiem, tak coś jak ja. Zdawało się nieraz, że zgraja psów zażartych łapczywie rwie go w jej wnętrzu, czasami zaś ból rozszerzał jej żołądek, tak że wyskakiwał jak guz olbrzymi, większy od głowy dziecka. W nabrzmiałości tworzyły się wrzody jak kurze jajka... przez osiem miesięcy krwią womitowała codziennie... Już była konająca, umierała z bólów i z głodu... skóra przywarła do jej kości, bo ciało znikło powoli z wycieńczenia... Pewnego dnia dano się jej napić wody z Lourdes a zażądała ona zarazem, by jej przyłożono kompres z tej wody na żołądek. W trzy minuty potem, siedziała już zdrowa w swoim fotelu przed kominkiem i jadła z apetytem kawał kury pieczonej... Zastał ją tak doktór, który dnia poprzedniego widział ją konającą... Nie wierzył swym oczom... lecz nabrzmiałości nie znalazł już śladu a ona śmiała się i rozmawiała, jakby miała lat dwadzieścia... nawet świeżość cery wróciła jej młodzieńcza. Ach, módz jeść, jeść co się podoba, mieć przywróconą młodość, a zwłaszcza nie cierpieć już męczarni!...
— A uzdrowienie siostry Julianny! — zawołała la Grivotte, unosząc się na łokciu i patrząc w około błyszczącemi z gorączki oczyma. Choroba rozpoczęła się u niej zupełnie tak jak u mnie.
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.