Dostała silnego kataru i kaszlu... potem zaczęła krwią spluwać. Co sześć miesięcy katar ustępował a potem wracał coraz silniejszy, tak że już nie powstawała ze swej pościeli. Żadne lekarstwo nie działało, ani jad, ani wizykatorye, ani przypalanie. Sześciu doktorów ją leczyło i wszyscy mówili, że ma suchoty... Ale jej zachciało się koniecznie pojechać do Lourdes. W drodze, cierpienia siostry Julianny tak się wzmogły, że w Tuluzie już myślano, iż skona, nie dojechawszy... Siostry musiały ją na rękach zanieść do groty w Lourdes a damy szpitalne nie chciały jej kąpać, uważając ją za trupa... Siostry ją rozebrały i zanurzyły w stawek przed źródłem... a była ona cała spocona, gdy ją rozbierano... gdy wyjęły ją siostry z kąpieli, była blada i znaku życia nie dawała żadnego. Myślano, że skonała. Wtem, rumieńce wystąpiły na jej policzki, otworzyła oczy i głęboko odetchnęła. Była uzdrowioną! Ubrała się sama, bez żadnej pomocy, poczuła głód wielki, lecz przed jedzeniem, poszła do groty podziękować Najświętszej Pannie... No, i cóż na to powiedzieć? — Matka Boska gdy zechce, każdego uleczy. Siotra Julianna była suchotnicą, przez sześciu lekarzy leczoną i odstąpioną. Matka Boska tylko ręka skinęła i przywróciła jej jaknajzupełniejsze zdrowie!
Brat Izydor zapragnął też coś powiedzieć, lecz nie mógł, rzekł więc do Marty z wielkim wysiłkiem:
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.