czących, każda chwila zbliżała ich bowiem ku miejscu objawienia się cudu...
Pani Maze stała się teraz rozmowną, pewną będąc, że Matka Boska przywróci je miłość ukochanego przez nią męża. Pani Vincent z uśmiechem kołysała na swych kolanach małą swą córeczkę, znajdując że lepiej wygląda i o wiele jest zdrowszą od dzieci, które wszakże odzyskały zdrowie pod działaniem wody z cudownego źródła, o tak, jej Róża niezadługo biegać będzie i bawić się wesoło! Pan Sabathier rozmowę wiódł ożywioną z panem de Guersaint, rozwijając mu plan swej podróży do Rzymu gdy tylko nogi swe odzyska, podróż tę zamierzał on uskutecznić jeszcze tej jesieni, jakkolwiek od lat piętnastu odkładał ją z roku na rok następny. Pani Vêtu przestała cierpieć, zdawało się jej, że uczuwa tylko czczość żołądka, poprosiła więc pani de Jonquière o biszkopt i szklankę mleka. Eliza Rouquet, zapomniawszy o potwornej swej ranie, jadła spokojnie winogrona z twarzą odkrytą. La Grivotte nie dusiła się kaszlem, brat Izydor przestał jęczyć. Najciężej chorzy ulegli gorączkowemu rozmarzeniu i, myślą przebywając w krainach szczęśliwości, dopytywali się często o godzinę; każda chwila zbliżała ich ku Grocie, ku cudownemu miejscu, gdzie tylu bardziej jeszcze chorych uleczonymi zostało. Posłyszane opowieści o uzdrowieniach napełniały ich niecierpliwo-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.