liczne jak ongi za czasów krucyat średniowiecznych.
Piotr przestał czytać w mizernej, szczupłej książeczce, którą trzymał w ręku a począł natomiast opowiadać co odgadł, zestawił i odkrył w historyi życia i widzeń Bernadetty; była to bowiem historya jeszcze ciemna i nieznana, jakkolwiek stosy papierów zużyto już ku jej utrwaleniu.
Piotr znał okolicę Lourdes, znał obyczaje i zwyczaje miejscowe, zaznajomiwszy się z niemi w ciągu długich swych pogadanek z doktorem Chassaigne. Miał on zadziwiającą łatwość wysłowienia, z doborem słów właściwych, umiejętnie a prosto płynących, wruszał on serca i porywał umysły darem wymowy, jaki posiadał, o którym wreszcie wiedział jeszcze z czasów seminaryum, jakkolwiek zawsze unikał okazywać tę swoją zdolność kaznodziejską.
Piotr mówił teraz a głos jego rozbrzmiewał z przedziwną czystością i słodyczą. Gdy podróżni słuchający słów jego, spostrzegli, że wie on wiele więcej, aniżeli książeczka zawiera, którą miał im czytać, uwaga ich wzrosła jeszcze i całem swem jestestwem jemu oddani, chłonęli w siebie potoki słodkiej pociechy, jaka z ust jego spływała ku ukojeniu ich nędzy i cierpień. Spragnieni szczęścia, lgnęli duszą ku niemu.
Rozpoczął od lat dziecięcych Bernadetty. Spędziła je w wiosce Bartrès u boku swej mlecznej
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.