matki, którą za drugą uważała matkę. Karmicielka jej nazywała się Lagûes. Straciła ona niemowlę swoje a widząc biedę wielką u młynarzy Soubirons, wzięła do siebie ich maleńką Bernadettę i wykarmiła swem mlekiem.
Wioska Bartrès, o milę od Lourdes, miała około czterystu mieszkańców a zdala od dróg wszelkich położona, była jakby zieloną oazą wśród gór i pustego naokoło kraju. Górska drożyna wiła się pośród jej domostw, zdala od siebie leżących, wśród łąk bujną trawą zarosłych, nizkich płotów i wielkich drzew rozłożystych. Liczne strumienie i strumyki, szemrząc, spływały z gór sąsiednich, tajemniczą i nieustającą swą nutą napełniając powietrze; na pagórku wśród wioski, wznosił się stary, romańskiego stylu kościółek, otoczony cmentarzem i pełen tłoczących się grobów. Naokoło, to bliżej to dalej od wioski i łąki, staczały się góry zarosłe lasami. Tworzyły one głęboką, zieloną kotlinę, wśród której ciągnęła się wioska i bujną trawią zarosłe łąki, trawą wiecznie zieloną i lśniącą od wód tu ściekających. Bernadetta, skoro tylko pierwsze postawiła kroki, zaczęła odpłacać doznawaną gościnę, pasąc owce swej przybranej matki, całemi miesiącami przebywała z niemi wśród gęstych zarośli i traw kwiecistych, niespotykając innej ludzkiej istoty. Czasami wchodziła na wyższe nieco wzgórze i ztamtąd widziała piętrzące się szczyty du Midi lub Viscos, jaśniejące lub za-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/163
Ta strona została uwierzytelniona.