Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

okładce książeczki, naiwnej w swym układzie i sposobie opowiadania, rysunek przedstawiał owych czterech rycerzy, Renauda i braci, siedzących na słynnym rumaku Bajardzie, ofiarowanym im w królewskim podarku przez piękną Orlandę. W bajce następowała bitwa po bitwie, krwawe oblężenia zamków warownych i straszliwe rąbania się szablami Rolanda z Renaudem, który podążył wreszcie wyswobodzić Ziemię świętą. Bajka mówiła jeszcze o potężnym czarodzieju Maugisie, o księżniczce Klarysie, siostrze króla Akwitanii; a Klarysa piękniejszą była od dnia pogodnego.
Podniecona tego rodzaju czytaniem wyobraźnia Bernadetty, gorączkowe snuła widzenia, spać nie dozwalając wątłej dziewczynce. A miało to miejsce zwłaszcza wtedy, gdy ktoś z obecnych zastępował czytanie opowiadaniem jakiej bajki, której treścią zawsze były czary i nadzwyczajne wypadki.
Bernadetta była niesłychanie zabobonną. Za nic na świecie nie byłaby się zgodziła przejść koło starej, opuszczonej wieży o zmroku, albowiem gdy tylko słońce zaszło za góry, w wieży gospodarowały dyabły. Lecz Bernadetta nie była wyjątkiem wśród tamecznych mieszkańców. Mieli oni wszyscy ciasny horyzont myśli, skłonny do dewocyi i wierzeń w gusła. Okolicę całą zaludnili tajemniczemi istotami; drzewa podług nich śpiewały, na niektóre kamienie występowały krople krwi perliste a na rozstajnych ścieżynach od-