Karmicielka, zastępująca jej matkę, uchodziła za kobietę bardzo skąpą; skutkiem tego nie posyłała ona swej wychowanki do szkółki miejscowej, by nie być pozbawioną jej pomocy przy pracy domowej. Nauczyciel, pan Barbet, nigdy Bernadetty nawet nie widział. Razu pewnego, zastępując chorego księdza Ader, proboszcza, wykładając dzieciom katechizm w kościołku, pan Barbet zauważył ją, skutkiem jej skromnego i popobożnego zachowywania się podczas lekcyi. Proboszcz niezmiernie lubił Bernadettę i często o niej mówił nauczycielowi. Zdaniem proboszcza, przypominała mu ona słynne w swym czasie dzieci z Salette. Bo też te dzieci musiały być dobre, pobożne i skromne jak ona, kiedy dostąpiły niesłychanej łaski objawiania się ich oczom, najświętszej postaci Bożej Rodzicielki.
Gdy raz w czasie przechadzki wspólnie odbytej, nauczyciel i proboszcz ujrzeli w dali wśród krzewów i traw wysokich, Bernadettę ze stadkiem owieczek, ksiądz kilkakrotnie obejrzał się, by jeszcze na nią popatrzeć a wreszcie rzekł: „Nie wiem czemu przypisać, lecz ile razy patrzę na tę dziewczynkę, doznaję wrażenia, jakbym patrzył na Melanię, towarzyszkę Maksymina. Ci pastuszkowie z Salette, musieli być podobnymi do naszej Bernadetty“. Myśl ta rzeczywiście nie odstępowała proboszcza a myśl to była prorocza. Jej właśnie przypisać należy owo mimowolne prawie opowiadanie, jakie wypowiedział raz proboszcz,
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.