Wszyscy chcieli słyszeć dalszy ciąg opowiadania, rozciekawieni, jakby nie znali historyi Bernadetty, tak dalece pociągał ich ujmujący sposób mówienia Piotra. Spojrzenia chorych zwrócone były ku niemu, a roznamiętnione ciekawością twarze wychylały się z ciemności dziwacznie oświetlone nierównym płomieniem lamp mieszczących się u sufitu. Nietylko chorzy pragnęli, by Piotr mówił jeszcze; nawet owe dziesięć kobiet zbitych gromadnie w ostatnim przedziale wagonu, chwyconych zostało urokiem opowiadania. Zwrócone ich twarze z brzydkich stały się pięknemi pod wrażeniem rozbudzonych wierzeń naiwnych, szczęśliwemi się czuły, słysząc wyraźnie każde słowo mówiącego.
— Nie, nie mogę pozwolić na dalsze opowiadanie! — broniła się zrazu siostra Hyacynta. — Przepisy nakazują nam milczenie o dziewiątej.
Z głosu jej wszakże wyraźnie sądzić było można, że da się ubłagać, sama bowiem uległa czarowi żywego słowa i serce jej biło teraz żywiej pod zakonnym habitem. Marya znów ponowiła swą prośbę, a pan de Guersaint bawiący się wybornie słuchaniem opowiadania, oświadczył stanowczo, że wszyscy pochorują się lub gorzej zaniemogą, jeżeli się ich pozbawi doznawanej przyjemności; pani de Jonquière, milcząc, uśmiechała się ku siostrze Hyacyncie, jakby chcąc ją zachęcić do przekroczenia przepisów. Zakonnica nie mogła się już dłużej opierać, więc rzekła:
— No dobrze! Niechajże będzie dodany kwa-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/176
Ta strona została uwierzytelniona.