zamek stojący na wzgórzu, jak przedostały się na wyspę zwaną du Chalet, a utworzoną przez Gavę naprzeciwko skały Massabielle. Pomiędzy wyspą a skałą płynęło wązkie koryto strumienia, nad którym stał młyn zwany Sâvy. Miejsce było dzikie. Pastuch gminny zapędzał tu często stado wieprzy, które pasał w sąsiedztwie skały Massabielle. U stóp skały był rodzaj groty niezbyt głębokiej, a wnijście do niej było zarośnięte krzewami róż dzikich i darni. W czasie deszczu, wieprze i pastuch tu się chronili.
Dziewczęta szukały, lecz nie znajdowały tu chrustu. Joanna i Marya przeszły więc strumień, gdyż po drugiej jego stronie, sporo leżało połamanych gałęzi, naniesionych i wyrzuconych na brzeg wartko płynącą wodą; Bernadetta, delikatniejsza od nich i nieprzywykła do tego rodzaju zajęć, nie miała odwagi pójść za niemi, bała się nóg zamoczyć. Głowę miała pełną strupów i matka, obawiając się dla niej zaziębienia, zarzuciła jej wielki biały kaptur, odcinający się od czarnej, starej, wełnianej jej sukienki. Widząc że Joanna i Marya śmieją się z jej zakłopotania, zdecydowała się przejść strumień odważnie, wpierw wszakże zdjęła saboty i pończochy. Było właśnie około południa i Bernadetta przypomniała sobie, że zaraz dzwonić powinni w kościele na Anioł Pański. Niebo było jasne i pogodne, gdzieniegdzie tylko ciągnęły lekkie jakby puchowe chmurki.
Wtem zamęt wielki ogarnął nią całą, w uszach
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.