Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak więc zjawisko przybrało postać wyraźną, postać Pani o tak wspaniałej i królewskiej piękności, że tylko na obrazach można widzieć coś równie zachwycającego. Zarzucano Bernadettę pytaniami, lecz ona chwiejną była, nieśmiałą i niechętną w dawaniu odpowiedzi. Zapytania natarczywie stawiane dziewczynie narzuciły i sformułowały w jej umyśle ściślejsze określenie świetlanej postaci; ulegając suggestyi, widziała wyraźniej jej kształty i barwę jej ubrania. Teraz już niezmienną owa postać przybrała dla niej formę. Oczy miała niebieskie i słodkie, usta różane i uśmiechnięte, owal twarzy młodzieńczy, chociaż tchnęła macierzyństwem. Welon przysłaniający głowę spływał do stóp, ukazując nad czołem lekkie pukle jasnych blond włosów. Suknia jej biała i powłóczysta z nieziemskiej była tkaniny, promieniała jakby z słonecznej przędzy wysnuta. Przepaska sukni odbijała niebieską barwą błękitnego nieba, związana lekko, spadała dwoma długiemi końcami tak powiewnemi, jak mgły letniego poranku. Na prawem ręku widniały paciorki białe jak mleko, łączył je złoty łańcuszek, zakończony lśniącym krzyżykiem. Bose jej nóżki, białe jak śnieg z niedostępnych gór szczytów, pokrywały złote dwie róże, kwiaty mistyczne, zakwitłe z dziewiczości niepokalanej tego ciała Matki Przeczystej.
Gdzież Bernadetta ujrzeć była mogła tę postać Dziewicy, tak zgodnej z tradycyą, uroczej w swej