szy oczy ku niebu, rzekła: „Jestem Niepokalane poczęcie“. Dwa razy jeszcze, w znacznych odstępach czasu, bo 7 kwietnia i 16 lipca, objawiła się Bernadecie. Za pierwszem z tych mistycznych widzeń, miał miejsce cud z gromnicą; z tą gromnicą, nad której płomieniem, dziewczynka przez nieuwagę trzymała swe ręce, nie doznawszy sparzenia; za drugiem — nastąpiło pożegnanie, uśmiech ostatni i ostatnie ujmujące spojrzenie.
Razem zatem osiemnaście było objawień, nigdy już ponowić się niemających.
Piotr, wygłaszając historyę widzeń Bernadetty, był jakby w stanie dwoistym. W miarę jak opowiadał czarowną tę historyę, tak słodką maluczkim, wywoływał on zarazem, lecz tylko dla siebie, wątłą, wynędzniałą a lubą postać Bernadetty, której chorobliwość zakwitła pięknością objawień. Brutalne dosadnością słowa ludzi ślęczących nad wiedzą orzekły bez ogródki, iż Bernadetta, dzieckiem pozostając, mimo swych lat czternastu, cierpiała w swem ciele dojrzeć niemogącem. Wycieńczona dokuczliwym, astmatycznym kaszlem, przedstawiała typ zwyrodnienia i niezwykłej histeryi z upośledzeniem umysłowego rozwoju. Szczególnością ataków, jakim podlegała, była stosunkowa łagodność ich objawów, pozbawiona kurczowego stwardnienia mięśni, oraz zadziwiające zachowanie pamięci o przebiegu rojeń, jakie wywoływał jej stan pa-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.