Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.

peronu. Naczelnik stacyi biegał, krzyczał, wydając rozkazy. Ojciec Fourcade, zapomniawszy o podagrze, podszedł szybko do naczelnika stacyi, puściwszy się ramienia doktora Bonamy.
— Nic, nic — odpowiadał urzędnik — ja się niepokoję o kuryer z Bayonny. Nie mam o nim wiadomości, a powinny były już nadejść.
W tejże chwili rozpoczęły się sygnałowe dzwonienia i jeden z posługaczów kolejowych, wszedłszy w ciemności, począł machać latarką. Zdala doleciał odgłos sygnałowy, a naczelnik stacyi zawołał:
— Nadjeżdża „biały“ pociąg! Miejmy nadzieję, że zdołamy wysadzić z niego chorych przed nadejściem kuryera.
Odbiegł szybko i zniknął. Berthaud przywołał Gerarda, który dowodził jednym z oddziałów tragarzy; poszli teraz razem ku wózkom i noszom, gdzie kręcił się gorączkowo, naglący wszystkich baron Suire. Tragarze ściągali ze stron różnych i ustawiali się wraz z wózkami i noszami wzdłuż toru kolejowego, po za werendą, pod gołem niebem, w ciemnościach nocy. W krótkiej chwili, nagromadzono tutaj stosy materaców i poduszek, stając w pogotowiu. Tymczasem ojciec Fourcade, doktór Bonamy, księża, panowie, oficer dragonów wyczekiwali pod markizą nadejścia zapowiedzianego pociągu, chcąc być przy wysiadaniu i wynoszeniu chorych. Zdala, gdzieś bardzo jeszcze zdala, wśród pól i ciemności, zaświeciła