więcej. Miała wyraz kobiety wiedzącej wiele, a zarazem wysoce wyrozumiałej na słabości i nędze ludzkiej natury.
— Ona niezupełnie jest zdrowa. Poszła odpocząć w hotelu. Nie trzeba jej niepokoić, niech się wyśpi po zmęczeniu podróżą.
Nadeszło kilka dam szpitalnych wyznaczonych do pomocy pani de Jonquière. Zrobiła więc podział łóżek, dając każdej dwa pod wyłączną opiekę. Rozgospodarowywały się w sali, snując się po niej bezustannie, upewniały się przytem, gdzie są biura administracyi, gdzie skład bielizny, gdzie kuchnia.
— A gdzież jest apteka? — spytała znowu pani Desagneaux.
Ale apteki w tym szpitalu niebyło. Również niebyło stałej pomocy lekarskiej. Po co?... Przybyć tu mające chore, odstąpione już były i skazane przez wiedzę doktorów; zrozpaczone niedołęztwem ludzkiem, zwróciły się ku Bogu, ufność swą w Nim tylko pokładając. Logicznem więc było zaprzestać leczenia się w czasie odbywanej pielgrzymki. Gdy która z chorych konała, wzywano księdza. Jedyną pomocą lekarską była obecność doktora przybywającego pociągiem wraz z pielgrzymami, lecz rzadko go wzywano, nie miał on nawet możności ratowania chorych, nie było bowiem apteki. Miał on tylko z sobą małe podręczne pudełko, gdzie spoczywało kilka fla-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/242
Ta strona została uwierzytelniona.