Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.

przypadkowo. On, niewierzący w moc uzdrowień z łaski cudu, poświęcający się, by nieść pomoc za wskazówkami wiedzy, wydziwić się nie mógł ilości ludzi szukających inną drogą swego zbawienia. Jako człowiek młody i świeżo wyszły ze Szkoły medycznej, trwożył się, widząc z jaką pogardą odrzucano tutaj najprostsze środki ostrożności, zdobycze wiedzy oparte na doświadczeniu, jak postępowano wbrew hygienicznym zasadom, pokładając ufność w wolę i łaskę nieba. Jeżeli wolą jego będzie, chorzy uzdrowionymi zostaną, cóż bowiem wobec nadprzyrodzonej potęgi znaczyć mogą prawa natury. Po cóż więc ci ludzie robią ustępstwo przyjętym obyczajom i wiozą z sobą doktora?...
Wrócił do swego pokoiku chmurny, jakby zawstydzony, że się tutaj znajduje.
— Na wszelki wypadek niechaj pan przygotuje pigułki z opium — rzekła siostra Hyacynta, odprowadzając doktora ku drzwiom jego pokoju. — Z pewnością będą potrzebne. Mam chorych, którzy zatrważają mnie swym stanem zdrowia.
Mówiąc, patrzała na niego swemi wielkiemi, łagodnemi oczami, ładnego niebieskiego koloru, a niezmąconej błogości uśmiech okrążał jej usta. Skutkiem ruchu, w jakim była bezustannie, twarz jej młodzieńcza ożywioną była rumieńcem. Chcąc po przyjacielsku dzielić się z doktorem Ferrand zajęciem, w którem serce jej brało udział, dodała: