Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.

i oczekując godziny swego zbawienia; trupio blada jej twarz pokryła się rumieńcem, już zmartwychpowstawała!
— Zlituj się, zlituj księże i dobrodzieju nasz! Każ mnie ztąd zabierać! Czuję, że zostanę uleczoną, czuję, że dostąpię łaski Przenajświętszej Panny!
Ksiądz Judaine uśmiechał się do chorych, jak dobrotliwy ich ojciec. Słuchał co do niego mówiły i koił ich niecierpliwość uprzejmemi słowy. Wyruszą ztąd zaraz, niedługo. Lecz trzeba czekać spokojnie, rozsądnie, wszak powinny rozumieć, że trzeba wszystko przygotować. Matka Boska nie lubi, by jej gwałt zadawano, jest oznaczona godzina na wyruszenie ze szpitala, trzeba się stosować do przepisów i poddać się w pokorze woli przewodniczących, a posłuszni nagrodzonymi zostaną łaską Przenajświętszej Panny.
Przechodząc koło Maryi, zobaczył, że ma ręce złożone jakby do modlitwy, a usta jej szepczą błagania, by prędzej prowadzono ją ku grocie. Zatrzymał się przy jej łóżku.
— Tobie także pilno, moja córko! Uspokój się! łaska nieba jest niewyczerpana...
— Ojcze mój, ja konam z utęsknienia! Serce rozsadza mi piersi! Modlitwy przepełniają mię i dech mi tamują!...
Pobożne uniesienie Maryi wzruszyło duszę księdza. Patrzał ze współczuciem na nieszczęsną dziewczynę, wychudzoną i znękaną bólami, dotkniętą