w kościelnej nawie, zadziwiało ogromem pracy, jaką zużyć nad nim musiano; dwa potężne te ramiona, zatoczone w półkole areny, nadawały się ku uroczystym procesyom i pompatycznym występom kościelnym. Niemi również dążyły ku świątyni wózki z chorymi, by niedołężnym ułatwić zbliżenie się ich ku Bogu. Po nad kościołem św. Różańca, widniały potężne bramy krypty. Podziemny ten kościół wychodzić się zdawał na płaski dach niżej stojącej świątyni. Dach ten, wyłożony kamiennemi płytami, łączył się z kolumnadą pnącą się ku górze w łagodnym zakręcie. Wreszcie, ze szczytu tak teraz misternie rzeźbionej skały Massabielle, tryskał ku niebu gmach bazyliki. W porównaniu z kolosalnością architektury dwóch dolnych kościołów, oraz kolumnady, bazylika delikatną była i zadziwiała swą smukłością; biała w swej nowości, strzelista swą wysokością, podobną była nieskazitelnie czystej gołąbce, wzbijającej się lotem swym ku niebu, lub tchnieniu modłów gorących. Cienka strzała jej wieży pałała w słonecznej powodzi, rwąc się ku niebu; gorzała jak gromnica, widniejąca śmiało po nad horyzontem zastygłych fal gór niezliczonych, o dolinach rozesłanych pobliżej. Skała Massabielle cała sztuką ludzką w rzeźbione świątynie zamieniona, wątło i misternie odbijała przy potężnem, rozłożystem wzgórzu Kalwaryi, którego stoki pokryte były lasem. Przez rodzące się porównanie, wykute w skale
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/261
Ta strona została uwierzytelniona.