den na krok nie odstępował groty cudami słynącej.
Długo rozmawiali jeszcze z sobą. Piotr opowiedział, jakim sposobem znajduje się w Lourdes, że przybył tu jako towarzysz chorej przyjaciółki lat swych chłopięcych, która oto teraz błaga o cud dla siebie i modli się o toż samo klęczący przy niej ojciec. Piotr, przypomniawszy sobie niektóre zdania wyrzeczone przez doktora Chassaigne w czasie ich rozmowy, wzdrygnął się cały i zawołał z podziwem w głosie:
— Doktorze! Ty wierzysz w cuda obecnie, jakim sposobem? Toż znałem cię jako niewierzącego, a co najmniej obojętnego względem wierzeń!
Patrzał nań przytem z podziwieniem wielkiem. Jakim sposobem ten uczony, o niezrównanej trzeźwości sądu, którego rozum i ścisłość wywodów tak nieraz uwielbiał — odmienił się tak wielce? Wszak umysł to był niepospolity, podniosły i jasny, urobiony na badaniach wiedzy doświadczalnej, a teraz wierzyć się zdawał w leki cudowne za pomocą wody ze źródła wolą nadprzyrodzoną wytrysłego?
— Toż własnowolnie i własnoręcznie dostarczyłeś, doktorze, mojemu ojcu, materyałów i dokumentów dotyczących Bernadetty, która chowała się w Bartrès, twojem gnieździe rodzinnem! A potem, w lat wiele, gdy mnie z kolei zajęła legenda o Bernadecie, mówiłeś mi o niej, jako o cho-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/278
Ta strona została uwierzytelniona.