w coś wierzyć i spocząć w ukojeniu łatwowierności swojej.
Piotr nie przeczył mu, lecz słuchał z poszanowaniem należnem; serce miał wszakże rozdarte na widok zniszczenia, jakie zaszło w istocie starego jego przyjaciela. Więc najsilniejszych, najrozumniejszych, nieszczęście łamie i w zdziecinienie pogrąża! Serce Piotra zdjęła litość najwyższa. Westchnął wszakże:
— Ach gdyby ból i memu rozsądkowi chciał przynieść znieczulenie, abym mógł wraz z innymi klęknąć tam i modlić się z wiarą w cudowność tam głoszoną!
Blady i lekki uśmiech zabłądził na twarz doktora.
— Masz na myśli cuda, jakie mają miejsce w świętej naszej grocie? Znam twoje nieszczęście, drogie moje dziecko... jesteś księdzem, a wątpliwości są twoim udziałem. Cuda wydają ci się niepodobieństwem. Lecz cóż wiedzieć o tem możesz?... Powiedz sobie, że jesteśmy samą nieświadomością, a rzeczy uznane przez nas za niemożebne, spełniają się o godzinie i minucie każdej... Lecz dość rozmawialiśmy już z sobą, bo oto zaraz bić będzie jedenasta, więc powinieneś podążyć ku grocie. Czekać na ciebie będę pomiędzy godziną trzecią a czwartą i zaprowadzę cię do biura medycznego przy grocie, gdzie zobaczysz rzeczy zadziwiające. Niazapomnij więc, że czekać będę...
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/283
Ta strona została uwierzytelniona.