Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

Gorąco się wzmagało, duszno tu było bardzo wśród ciężkiego i ckliwego powietrza. Uchylone okno przyniosło nieco ulgi. Lecz po chwili nowe wynikło zajęcie z chorymi, trzeba było oprzątnąć niektórych: siostra podawała naczynia, miednice, wylewając nieczystości przez okno wagonu, podczas gdy pani de Jonquière gąbką zmywała mocno wstrząsaną łoskotem kół podłogę. Wreszcie uprzątnęły we dwie wszystko. Nowy atoli kłopot wyniknął. Czwarta chora, dotychczas nieruchomie siedząca z twarzą zakrytą czarną chustką, narzekać poczęła, że jest głodna.
Pani de Jonquière zaofiarowała się z dostarczeniem jej posiłku.
— Nie trudź się, moja siostro. Zaraz pokraję chleb na kawałki.
Marya rozglądająca się z zajęciem po chorych, zaintrygowaną była dotychczas ową chorą, ukrywającą twarz pod czarną chustką. Przypuszczała, że musi mieć jakąś ranę widoczną. Opowiedziano jej tylko, że jest to biedna, chora służąca, rodem z Pikardyi. Musiała opuścić służbę skutkiem choroby i żyła w Paryżu przy siostrze, w żadnym szpitalu nie chciano jej przyjąć, organizm bowiem miała zupełnie zdrowy. Nazywała się Eliza Rouquet i miała lat około trzydziestu. Była niezmiernie pobożna, zapragnęła więc odbyć pielgrzymkę do Lourdes, by tam