Zdecydowała się, by ją zawieziono ku źródłu. Spotkawszy się teraz z Piotrem, niemogła się powstrzymać od uczynienia mu wymówki:
— Ach, Piotrze, ty zapomniałeś o mnie!
Wobec tego niespodziewanego zarzutu, Piotr nie znalazł odpowiedzi, podprowadził ją ku łazienkom przeznaczonym dla kobiet i padł na kolana przygnieciony śmiertelnym smutkiem. Postanowił czekać na Maryę, niepowstając z klęczek, pewien, iż wyjdzie ona uzdrowiona ku niemu i podąży wraz z nim ku grocie, śpiewając hymny dziękczynne. Ona również pewną była, iż wyjdzie uzdrowioną, bo dla czegóżby nie miało sprawdzić się jej przeczucie?... Napróżno silił się, by odnaleźć w swej pamięci słowa jakiej modlitwy; zanadto był wzruszony. Był przygnębiony wrażeniami rzeczy widzianych, wyczerpany zmęczniem fizycznem, czuł, iż mózg odmawia mu posłuszeństwa, nie wiedział co widzi, nie wiedział w co wierzy. Żywotnem czuł w sobie tylko swe wielkie przywiązanie do Maryi i w zmęczeniu swem nadmiernem stał się jak dziecko, uczuwające potrzebę błagania o łaskę kogoś potężnego, by zadość się stać mogło jego życzeniom gorącym. Wszak pokorą i prośbą wiele ubłagać można. Więc mimowolnie poddawszy się wpływowi otoczenia, Piotr z głębi swego serca powtarzał zrozpaczonym głosem wraz z tłumem:
— Panie, daj uzdrowienie naszym chorym!...
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/304
Ta strona została uwierzytelniona.