kumenty. Kto zaręczy, iż rzeczywiście lekarz podpisał świadectwo? Jakie pobudki wpłynęły na wydanie tych świadectw? Czy władza lekarska ma w ogóle coś z niemi wspólnego? A wreszcie, jeżeli świadectwo jest rzeczywiście wydane przez medyka, to o ile orzec można, czy nie działały na niego wpływy postronne, czysto osobistej natury? Wzbudzały one podejrzenie i wywoływały chęć śledztwa co do swej wiarogodności. Podkopana w ten sposób ufność, pobudzała do surowej krytyki, podającej w wątpliwość fakta uważane tutaj jako pewniki.
Pod nawałem tego rodzaju zarzutów, doktór Bonamy czerwieniał, pocił się i rzucał niecierpliwie, dowodząc:
— Ależ my postępujemy z najwyższą oględnością! Jeżeli zaszłe uzdrowienie danego chorego nie daje się objaśnić drogą naturalną, prosimy, by przyszedł powtórnie i badamy go z całą możliwą ścisłością... Może pan wreszcie zauważyć, że nie działamy w tajemnicy... przeciwnie, otoczyć się pragniemy współpracownictwem ludzi światłych... wszystko się dzieje u nas jawnie. Pomiędzy obecnemi tutaj osobami większość jest lekarzy, przybyłych z najodleglejszych i różnych stron Francyi. Uciekamy się do światłej ich wiedzy, błagamy ich, by zechcieli wspólnie z nami zastanawiać się i badać chorych a po każdej naradzie rozpatrujemy spisany z niej protokół... Zwracam się do was, kochani koledzy...
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/317
Ta strona została uwierzytelniona.