pierwszej kąpieli czuje się znacznie lepiej; weźmie też udział w dzisiejszej wieczornej procesji z pochodniami, wraz z przybyłymi z nią tutaj członkami rodziny w liczbie dwudziestu siedmiu osób. Po hrabinie weszła niemłoda już kobieta, która skutkiem choroby nerwowej, była niemą od kilku miesięcy; dziś, podczas procesji o godzinie czwartej, odzyskała głos nagle i w zupełności, ujrzawszy niesiony Przenajświętszy sakrament.
— Panowie — zwrócił się doktór Bonamy do otaczających, z miną mędrca o szerokich poglądach — zauważcie proszę, iż nigdy nie wydajemy świadectwa osobom uzdrowionym z chorób nerwowych. Zwróćcie wszakże uwagę, kochani koledzy, na dziwny zbieg okoliczności: ta kobieta leczoną była w szpitalu Salpétrière w Paryżu, przeszło przez sześć miesięcy, kuracja nie przyniosła jej ulgi, przybyła tutaj a język jej natychmiast odzyskał władzę.
Doktór Bonamy niecierpliwił się wszakże, nie mając między dzisiejszemi chorymi żadnego szczególniejszego okazu do przedstawienia paryzkiemu dziennikarzowi. A o tej właśnie porze, pomiędzy godziną czwartą i piątą, częstokroć miewały miejsce zadziwiające uzdrowienia, odbywała się właśnie procesya i Matka Boska najchętniej zsyłała wtedy swą łaskę na wybranych swoich, rozegzaltowanych całodziennemi modłami. Dotychczas defilujący w biurze chorzy, nie przedstawiali nic godniejszego uwagi.
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/320
Ta strona została uwierzytelniona.