Z zewnątrz dolatywały do izby wciąż trwające na dworzu modły; tłum się niecierpliwił i wrzał gorączkowo, podniecony własnemi krzykami modłów namiętnych, domagał się cudu, drżał z wyczekiwania, szemrząc na opóźnienie.
Wtem do biura wsunęła się młoda dziewczynka, uśmiechnięta i skromna zarazem; patrzała bez trwogi oczami połyskującemi niezwykłą roztropnością.
— Jak się masz, Zosiu! — zawołał do niej uradowany doktór Bonamy. — Uzdrowienie tej dziewczynki miało miejsce rok temu; przedstawia ono zadziwiające objawy, pozwólcie więc, panowie, bym wam udzielił niektórych objaśnień.
Piotr poznał w nowoprzybyłej dziewczynce znajomą sobie Zosię Couteau, która wsiadła do „białego“ pociągu w Poitiers. Był teraz świadkiem ponownie odegranej sceny, którą raz już widział w wagonie.
Doktór Bonamy opowiadał uważnie słuchającemu dziennikarzowi, szczegóły dotyczące choroby: kość w lewej pięcie zaczęła próchnieć, operacya chirurgiczna zdawała się być nieuniknioną; rana jątrzyła się i zwiększała przerażająco, lecz zaraz po pierwszem zanurzeniu w źródle groty, nastąpiło natychmiastowe uzdrowienie i zagojenie.
— Zosiu, opowiedz panu, nie bój się i mów śmiało wszystko.
Dziewczynka podniosła nieco ręce z owym znanym już Piotrowi dziecinnym wdziękiem,
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/321
Ta strona została uwierzytelniona.