jakby nakazując milczenie, i rozpoczęła wyuczone swe opowiadanie:
— Tak więc, noga moja bardzo mnie bolała, nie mogłam już nawet chodzić do kościoła, trzeba ją było obwiązywać szmatkami, bo ciągle z niej ciekły różne nieczystości... Pan Rivoire, nasz doktór, przeciął mi piętę, chcąc zobaczyć co jest w środku i powiedział, że trzeba będzie wyciąć mi kawałek kości, skutkiem czego byłabym niezawodnie okulała na zawsze... Modliłam się szczerze do Matki Boskiej, pojechałam do Lourdes i zanurzyłam nogę w cudownem źródle. A tak mi było pilno być uzdrowioną, że nawet nie zdjęłam szmatek, któremi noga była okręcona. Wszystko, co niepotrzebne, pozostało w wodzie; gdy nogę wyjęłam z kąpieli była zupełnie zdrową...
Doktór Bonamy słuchał opowiadania Zosi i przytakiwał głową za każdem jej słowem. Gdy na chwilę przerwała, rzekł do niej:
— A powiedz nam, co ci powiedział doktór Rivoire, skoro zobaczył twoją nogę po uzdrowieniu.
— Gdy wróciłam do rodziców i doktór Rivoire zobaczył moją nogę, zawołał: „Nie wiem, czy dyabeł, czy też Bóg zesłał uzdrowienie temu dziecku; rzecz to dla mnie obojętna; lecz prawdą jest, że noga jest zupełnie zdrowa“.
Słowa doktora zawsze wywoływały śmiechy w słuchaczach, Zosia liczyć się też zdawała na wywołanie tego efektu.
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/322
Ta strona została uwierzytelniona.