— Zosiu, a pamiętasz coś powiedziała pani hrabinie, dyrektorce sali w szpitalu?
— Ach! tak... Nie miałam z sobą bielizny na zmienienie szmatek, w które okręcano moją nogę, więc powiedziałam: „Matka Boska ulitowała się dziś nademną i uzdrowiła moją nogę, bo wiedziała, że niemam szmatek na zmianę“.
Znów słowa te wywołały śmiechy, wszyscy byli zadowoleni i patrzyli życzliwie na roztropną minę dziewczynki, opowiadającej może zbyt wyraźnie, tonem wydawanej lekcyi, lecz ze szczerością w głosie i pewnem przejęciem.
— Zosiu, zdejmij trzewik i pokaż swoją nogę, aby wszyscy mogli ją zobaczyć... Trzeba, aby każdy mógł dotknąć i uwierzyć w twoje zupełne uzdrowienie.
Zdjęła szybko obuwie z nabytą ku temu wprawą i pokazała swą nóżkę czystą, białą, starannie utrzymaną. Poniżej kostki widniał znak blizny, długi i biały, świadcząc o głębokiej kiedyś ranie. Kilku doktorów z pomiędzy obecnych zbliżyło się i patrzało w milczeniu. Inni, którzy urobili sobie zdanie, co o tem sądzić należy, nie ruszyli się z miejsca. Jeden z przypatrujących się doktorów, zapytał z wyszukaną grzecznością i uśmiechem: dlaczego Matka Boska pozostawiła szramę po zagojonej ranie — to niezawodnie dla uprzytomnienia cudu, jaki zesłała. Wdał się teraz w szczegóły techniczne, zapewniając, iż ka-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/323
Ta strona została uwierzytelniona.