rażek i chorób; katuszą cierpień znoszonych spłaciłem dług za otrzymane życie, za to życie, którego nie pragnąłem, bo pragnąć nie mogłem; zrodziłem się, nie wiedząc dla czego, żyłem nie wiedząc po co?... A teraz, Panie, Ty każesz po raz wtóry dźwigać ciężar żywota, skazujesz na powtórną karę początku, gdym już był dobieżał do jej ostatecznego kresu! Cóżem zawinił, by pokuta moja tak srogi miała wymiar? Żyć jeszcze, żyć znowu! Niestety! Niestety... zamierać znów z dniem każdym w żywotności ciała swojego, mieć dar rozumu, lecz dar tak szczupły, iż tylko na zwątpienie starczyć może... mieć wolę na to, by wolą objawić się nie mogła, mieć uczucia, by łzami bólu kąpać swe serce... Męki te przebyłem, truchlejący doczekałem skonu, tej okropnej chwili skonu, o której myśl sama zatruwa istnienie całe. Czułem na sobie wilgotne zimno śmiertelnego potu, krew w żyłach zastygającą, dech uchodzący wraz z ostatnią czkawką konania! Utrapienia te i nędze, chceszże o Panie! bym przebywał dwukrotnie?... chceszże, bym przerażające widmo skonu nosił przez życie po raz drugi? a ztąd niedola moja w dwójnasóbby większą się stała od niedoli raz tylko żyjących?... O Panie, odbierz mi co prędzej dar życia na nowo zesłany! Panie, spraw cud swój miłosierny i powróć mnie na pościel grobu mojego! uśpij mnie bez bólu snem wiecznym, nigdy nieprzerwanym... Panie, ulituj się nademną! Panie, uchroń
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/345
Ta strona została uwierzytelniona.