Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/350

Ta strona została uwierzytelniona.

na pościeli lub posadzono dla zaspokojenia potrzeb naturalnych. Wraz z nocą wzmagała się gorączka chorych, prawie żadna z nich nie miała snu spokojnego. Niektóre rozebrały się przed pójściem do łóżka, inne leżały w ubraniu, były i takie, które nie zdejmowały z siebie ani sukni, ani bielizny, przez cały czas pielgrzymki, tak wielka zachodziła trudność w rozebraniu i ubraniu ich na nowo.
Wśród słabego i migotliwego oświetlenia, sala wydawała się bardziej zaludnioną i zarzuconą: prócz piętnastu łóżek wzdłuż ściany, prócz siedmiu materacy rozesłanych tu za dnia, dodać jeszcze musiano nowe posłania, zawalające całą podłogę. Łachmany wszelkiego rodzaju piętrzyły się wszędzie wstrętnemi kupami, a z pośród nich wyglądały stare koszyki, skrzynki i walizki. Zdawało się, iż stąpić kroku nie było tu podobna. Dwie dymiące się lampki słały nikłe swe promienie na to obozowisko konających. Zaduch panował tu straszny, pomimo iż obadwa okna były uchylone; wciskało się tylko przez nie duszne, gorące powietrze upalnej sierpniowej nocy. Snuły się wciąż cienie do mar podobne, rozlegały się krzyki, wydawane jękliwie, sala przeludnioną być się zdawała, podobna do jakiegoś piekła nagromadzeniem męczarni, konaniem wśród nocy, niedolą cierpienia.
Pomiędzy snującemi się postaciami, Piotr poznał Rajmundę. Skończywszy swoje czynności