okładką z naiwnym rysunkiem Matki Boskiej z Lourdes, a z której, podczas podróży, zaczął czytać historyę Bernadetty. Lecz tak samo jak w czasie jazdy koleją nie czytał on z niej, lecz raczej wysnuwać począł z własnej myśli dalszy ciąg swego opowiadania. Przedstawione przez niego fakty nabierały życia, pociągając ku sobie proste umysły słuchaczów.
Z sąsiednich łóżek i materaców, wychylały się teraz twarze chorych, wsłuchujących się w opowiadanie. Chciały się zapoznać z dalszym ciągiem historyi Bernadetty, a spać nie mogły dotychczas, albowiem modliły się i gorączkowo wyczekiwały nadejścia księdza Judaine, mającego im udzielić komunię świętą. I w tej mizernej sali szpitalnej, słabo oświetlonej dymiącemi się lampkami, rozbrzmiewać począł głos Piotra, mówiącego coraz donośniej, by wszystkie chore mogły słyszeć jego słowa.
Rozpoczął od przeczytania w książeczce:
„Jednocześnie z pierwszemi cudami, rozpoczęły się prześladowania. O kłamstwo i szaleństwo posądzano Bernadettę, grożąc jej więzieniem. Ksiądz Peyramal, proboszcz w Lourdes, oraz JE. biskup Laurence z Tarbes trzymali się z ostrożnością na stronie, wyczekując następstw, podczas gdy władze cywilne: prefekt, prokurator cesarstwa, komisarz policyi, działali z opłakaną zawziętością przeciwko dobru religii...“
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/359
Ta strona została uwierzytelniona.