Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/370

Ta strona została uwierzytelniona.

tny i nieciekawy koniec. JE. biskup Laurence był bardzo pobożny, umysł miał przytem zimny i praktyczny; zarządzał on swą dyecezyą z niezwykłą roztropnością. W danej chwili zapaleńsi i wierzący przezwali go świętym Tomaszem, objawiał bowiem stale swoje powątpiewanie, aż wreszcie zachodzące okoliczności wpłynęły na zmianę jego poglądów. Zatykał on uszy, nie chcąc nic słyszeć i wiedzieć, postanawiając zrobić ustępstwo, gdy nabierze przekonania, iż religia poszkodowaną tu w niczem nie zostanie.
Prześladowania coraz ostrzejszy przybierały charakter. Z ministeryum wyznań z Paryża nadszedł rozkaz, by powstrzymano wszelkie manifestacye w Lourdes. Prefekt kazał otoczyć wojskiem dostęp do groty. Czcią powodowani wierni a wdzięcznością uzdrowieni — poznosili do groty mnóstwo kwiatów w wazonach. Rzucano pomiędzy nie sztuki monety, podarki składano coraz obfitsze i bogatsze. Porobiono tu nawet różne zmiany i ulepszenia: kamieniarze wykuli rodzaj zbiornika, by nie uchodziła marnie cudowna woda źródła; inni wyrównywali ziemię, torując drogę ku grocie. Pomimo wszystko, pomimo zbierającego się tłumnie ludu, prefekt rozkazał wzbronić przystępu w tę stronę, grotę zaś zabił deskami; chciał jeszcze uwięzić Bernadettę, lecz w ostatniej chwili cofnął się na szczęście...
Wzburzenie umysłów przynosiło oczywiście szkodliwe rezultaty. Wykazywały one swe sku-