liwości; cesarz miewał takie zwroty serdeczne litości względem maluczkich. Temi samemi co biskup powodowany względami, nie chciał zamykać wrót ułudzie, pocieszycielce nieszczęśliwych; zrozumiał całą niepopularność rozkazu prefekta, zakazującego chorym i strapionym poić się u źródła, zdrowiem i pocieszeniem płynącego. Wysłał więc depeszę, rozkazując w kilku słowach, by uprzątnięto palisadę i nie wzbraniano dostępu do groty.
Radosne hosanna zabrzmiało tryumfująco. Szczęśliwa nowina okrzyczana została po placach i ulicach Lourdes, rozgłośne brzmienie trąb i bębnów zwoływało ludzi ku wspólnemu radowaniu się.
Komisarz policyi dyrygował osobiście rozwaleniem palisady z desek, która z jego rozkazu została wzniesioną. Tak on jak i prefekt wysłanymi zostali do innego departamentu.
Pielgrzymi nadciągali teraz z nowym wybuchem egzaltacyi; cześć dla świętej groty zyskiwała coraz liczniejszych wyznawców. Głos powszechny twierdził między nimi: Bóg chciał, Bóg zwyciężył. Bóg? Niestety, nie! Zwyciężyła tutaj nędza ludzka, potrzeba pocieszenia kłamstwem chociażby, ułudną nadzieją, w którą wierzyli ci skazańcy, oddający swe zbawienie w ręce niewidzialnej, nieznanej wszechpotęgi, silniejszej od natury. Zwyciężyła jeszcze tutaj
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/381
Ta strona została uwierzytelniona.