Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/394

Ta strona została uwierzytelniona.

padnie niedrogo, to pragnąłbym skorzystać z nadarzonej okoliczności.
Piotr, który chciał wziąść na siebie wszystkie koszta podróży, począł go namawiać:
— Ależ koniecznie trzeba, aby pan skorzystał ze sposobności i zobaczył tę najciekawszą miejscowość górską; zawsze byłeś pan ciekawy poznać góry Pirenejskie. Marya wreszcie ucieszy się niezmiernie, gdy się dowie, że pan jedziesz na tę wycieczkę.
Wtem weszła służąca, wnosząc na tacy, przykrytej serwetą, dwie filiżanki czekolady i dwie bułeczki; zostawiła za sobą drzwi roztwarte, tak, iż można było widzieć część długiego, hotelowego korytarza.
— Oho! widzę, że już sprzątają w pokoju mego sąsiada — rzekł pan de Guersaint, a zwracając się do służącej, zapytał: — On z żoną swoją przyjechał?...
Dziewczyna zadziwiła się.
— O nie. On jest sam jeden.
— Jakto sam jeden?... całą noc słyszałem wstawanie, chodzenie, szepty, a jeszcze dziś rano słodkie westchnienia!...
— Pan się musi mylić — odpowiedziała służąca. — On jest zupełnie sam w swoim pokoju. Teraz właśnie wyszedł i prosił, by co prędzej u niego sprzątano — a nie ma tam nawet drzwi żadnych, prócz na korytarz i drzwi do wielkiej szafy w murze. Zamknął ją na klucz i klucz