świętsza uzdrowi ją niezawodnie, po modłach jakie do Niej zaniesie, pozostawszy z Nią sam na sam, wśród ciszy nocnej.
Dzisiejszego rana, Marya tak bardzo czuła się osamotnioną w tłumie modlących się przed grotą pątników, iż około godziny dziesiątej, poprosiła, by ją odwieziono do szpitala; jako powód podała zmęczenie oczu, wywołane zbyt silnym blaskiem dnia słonecznego.
Gdy ojciec jej wraz z Piotrem wnieśli ją i złożyli na łóżku w sali świętej Honoraty, Marya pożegnała się z nimi, prosząc, by nie zajmowali się nią aż do wieczora.
— Nie przychodźcie dziś po mnie popołudniu. Nie chcę wracać do groty przed zmierzchem, byłoby to napróżno... Ale o godzinie dziewiątej przyjdziesz po mnie, mój drogi Piotrze?... Przyjdziesz, boś mi przyrzekł że się zastosujesz do mojego życzenia.
Powtórzył swe przyrzeczenie, iż starać się będzie o pozwolenie, chociażby musiało się to oprzeć o ojca Fourcade.
— Do widzenia więc wieczorem, kochana córeczko moja — rzekł pan de Guersaint, całując Maryę na pożegnanie.
Odeszli, pozostawiając ją na łóżku, spokojną i zamyśloną, z oczami szeroko rozwartemi i zapatrzonemi w przestrzeń, z uśmiechem pełnym nadziei.
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/400
Ta strona została uwierzytelniona.