ku mało zarobiliśmy i to tylko przez nich... z ich powodu... Za wielu i tak nas było właścicieli sklepów... wszyscy w Lourdes chcą Pana Boga sprzedawać i na Nim zarabiać... trudno też wyżyć z handlu... i niedługo zabraknie nam kawałka chleba, zabraknie nam wody, by pragnienie ugasić... Oj tak, tak, chociaż Matka Boska jest za nami, bywają chwile, że ciężko żyć i wyżyć na tym świecie!
Jakiś klient oderwał pana Majesté od toczonej rozmowy, wkrótce wszakże wrócił a prawie równocześnie z nim weszła młoda dziewczyna, wzywając panią Majesté. Nowoprzybyła przedstawiała typ miejscowej piękności; drobna, tłusta, miała bujne czarne włosy, twarz okrągłą i ładną, wesoło uśmiechniętą.
— To nasza siostrzenica Apolina. Już od dwóch lat zajmuje się prowadzeniem naszego sklepu. Jest to córka brata mojej żony. Popadł on w biedę i Apolina pasała bydło w Bartrès. Ujęła nas ona swoją ładną i miłą twarzyczką, więc wzięliśmy ją do siebie i bynajmniej tego nie żałujemy; zasługuje, byśmy ją lubili, stara się nam przypodobać i wcale dobrze sprawia się ze sprzedażą w sklepie.
Nie wspomniał ani słowa, że Apolina uchodziła za dziewczynę płochych obyczajów. Widziano ją nieraz w towarzystwie młodych ludzi, spacerującą po nocy ponad Gawą. Interesom sklepu nie szkodziło to bynajmniej, przeciwnie, kli-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/412
Ta strona została uwierzytelniona.